Życie pełne rdzy.

Przeprowadzenie się do nowego miejsca wiąże się z przygotowaniem i odhaczeniem wielu punktów na liście rzeczy do zrobienia. Jest to proces, który poza przenoszeniem swoich klamotów, polega też na przemeblowaniu swojej głowy. Nowe miejsce to nowe otoczenie, a co za tym idzie lęk, wymieszany z ekscytacją Tak to przynajmniej było w moim przypadku. Poza zapoznaniem się z topografią miejsca i odnalezieniu miejsc, gdzie można wyjść na zakupy, spacer czy z psem, poznajemy chcąc czy też nie, sąsiadów. Kończmy ten wstęp i wplećmy w tę opowieść jakiegoś bohatera. 

Będzie nim Kuba, młody chłopak, który po studiach zdobył pracę jako asystent w jednym z większych wydawnictw w dużym mieście. Dla bohatera przeprowadzka była nie lada wyzwaniem. Pierwsza poważna praca, pierwsza przeprowadzka, a co za tym idzie, samodzielne życie. Przez większość życia dzielił pokój ze starszym bratem, a mieszkanie z rodzicami. Mimo iż nowe lokum było tylko ciasną kawalerką, to ilość prywatności i wolności rekompensowała nawet to, iż była położona na parterze z widokiem na ulice. Nie ma co wybrzydzać przy niskim budżecie, jak to sobie często mówił nasz młodzieniaszek pod nosem. 

Praca okazała się mocno obciążająca i trudniejsza niż Kuba sądził. Praca w zawodzie, w takim wydawnictwie było tym, o czym marzył od dawna, tak wiec pracował jeszcze ciężej, żeby się wykazać. Zostawał do późna wracając wykończony do domu. Dni nabierały pewnej rutyny. Energiczna pobudka, bieg na autobus, praca biurowa do późna napędzana hektolitrami kawy, po czym spadek energetyczny i powolne dreptanie z przystanku do domu. Z czasem bohater prócz swoich butów w drodze do domu zaczął zauważać starszego pana stojącego często przed skrzynkami na listy. Starszy pan często posyłał w jego kierunku lekki uśmiech na co mimo zmęczenia odpowiadał tym samym. Z czasem te lekkie uśmiechy przerodziły się w prawidłowe kulturalne przywitania. Szczytem na ten moment była wymiana zdań o tym jaka kiepska pogoda i że nikt poza rachunkami już nie pisze. 

Życie Kuby z czasem nabrało jeszcze większego tempa. Praca, mimo długich godzin, dawała radość, a z czasem zaowocowała nowymi przyjaźniami. Wielkie miasto potrafi wciągać w swoje tętnice traktując ludzi wchodzących w tę grę jak paliwo. Ciężka praca w tygodniu i długie imprezowe wieczory w weekend. Dla Kuby, osoby która wyjechała z małego miasta, takie życie było kiedyś marzeniem. To, co dla niego było odskocznią, stało się niestety murem dla rodziny i przyjaciół, których zostawił wiele kilometrów stąd. Wizyty w rodzinnym mieście oraz telefony stawały się coraz rzadsze. Często pojawiały się wyrzuty sumienia z tego faktu, ale Kuba tłumaczył sobie to tym, że prowadzi teraz ekscytujące życie, którego inni nie rozumieją. Temu wszystkiemu przyglądał się starszy pan spod skrzynki pocztowej, jednak już nie witał Kuby lekkim uśmiechem, a wzrokiem pełnym litości. 

Jedna z imprez zakończyła się wcześniej dla Kuby, pewny siebie, w odpowiedzi na zaczepkę, wdał się w bójkę, po której z podbitym okiem został wyproszony z klubu. Niezadowolony z faktu, że jego imprezowi znajomi zostali jakby nigdy nic w klubie, ruszył do domu. Przy skrzynce na listy spotkał starszego pana, który zaczepił go drobną rozmową o pogodzie, dodając, że czasem zmienia się jak nasi znajomi. Starzec wspominał, że również kiedyś postawił na nowe znajomości przestając pielęgnować stare przyjaźnie. Kuba nie chciał być umoralniany, więc skwitował to, że teraz są inne czasy i ktoś starszej daty ich nie zrozumie, ruszył zdenerwowany do pokoju. Po złości przyszła refleksja, że dawno nie rozmawiał z rodzicami, bratem czy też przyjaciółmi. Im dłużej to trwało, tym większy wstyd było zadzwonić i porozmawiać. Jednak zamiast telefonu chwycił butelkę nowego ulubionego alkoholu postanawiając w ten sposób uspokoić swoje myśli. 

Nie złościł się nasz bohater zbyt długo na towarzystwo i już w następny weekend dalej wspólnie imprezowali. Ambicje w pracy zaczęły powoli ulatywać, a awans i własna rubryka stawała się mglistym marzeniem. Nie pozostało to bez echa w głębi głowy Kuby. Zaczął mieć coraz gorszy nastrój, a powroty do domu nie były już wyczekiwanym odpoczynkiem po owocnej pracy, a znużeniem tymi samymi obowiązkami i małpią pracą. Przy którymś powrocie spotkał starca przy skrzynce na listy. Starzec zapytał go jak odnajduje się w nowym życiu, bo sam pamięta jego początki w drukarni. Od słowa do słowa wymienili się tym jak ambitnie podchodzili do swej pracy oraz jak szybko można stracić zapał. Starzec, nauczony własnym doświadczeniem, przestrzegł, żeby marzeń nie odkładać na później, ponieważ z czasem rdzewieją i coraz trudniej do nich powrócić. Szybko się żegnając Kuba schował się w mieszkaniu. Czuł się jakby ktoś wbił szpilkę w jego czuły punkt. Zobaczył w kącie pokoju mały zakurzony stolik. Miało to być miejsce pracy nad własnymi tekstami, które kiedyś lubił pisać. Zeszyt opisany jako ‘natchnienie’, w którym miały znajdować się pomysły na teksty, świecił pustkami. Przed przeprowadzką, myślał często jak zmiana otoczenia będzie natchnieniem do nowych opowiadań. Jednak z tych myśli wytrąciła go wiadomość od znajomych przypominająca o miejscu dzisiejszej imprezy, w piątki się nie odmawia, pomyślał. 

Widać ewidentne stoczenie się ambitnego młodego człowieka, lecz nie chciałbym tego tak zostawić. Taki rajd trwał jeszcze trochę. I kiedy Kuba przestawał być sobą, a nową gorszą wersją, często pojawiał się przy skrzynce na listy starzec, który, jak zauważyliśmy wcześniej, chciał doradzić młodemu zgubionemu człowiekowi. Pewnego dnia starzec zapytał czym Kuba się zajmuje, w odpowiedzi usłyszał, że jest asystentem znanego wydawnictwa. Jednak na pytanie czy nadal pisze, stwierdził, że kiedy ma chwile wolnego czasu to tak. Było to kłamstwem, bo biurko do pisania od dawna nie jest już miejscem pracy. Pełni jedynie funkcję otwartej szafy z miksem brudnych i czystych ubrań. Zresztą całe mieszkanie stało się miejscem, przez które przeszło tornado lenistwa i zaniedbania. Wyczuwając zmieszanie starzec poprosił o napisanie 2 listów w jego imieniu do bliskich, brata i syna. Tłumaczył to niezbyt jasnym umysłem oraz słabym wzrokiem. Nie chodziło tu o dyktowanie, a o napisanie listu jakby sam go pisał, od siebie. Kuba zaproponował, że mogą iść razem do mieszkania i mogą wspólnie napisać te listy. Starzec odpowiedział, że jak będzie gotowy i jego umysł będzie czysty, to zdoła to napisać sam. Teraz jednak wolałby, żeby to Kuba go wyręczył. Kuba zgodził się z grzeczności, twierdząc, że starzec postradał zmysły na stare lata. 

Jednak cała ta rozmowa zasiała pewne ziarno w Kubie. Przestał akceptować chaos w swoim mieszkaniu, postanowił poświęcić imprezową sobotę na sprzątanie mieszkania. Ta odskocznia rozjaśniła nie tylko wszystkie blaty, ale również umysł Kuby. Odkurzone biurko pisarskie, przy którym powstały setki słów, póki co tylko w jego głowie, zalotnie kusiło by przysiąść i coś napisać.  Jednak i tym razem wygrało zaproszenie na imprezę. Kolejny tydzień pracy i powroty do domu Kuba spędził w nadziei, że nie spotka starca dopytującego się o listy. Wyrzuty sumienia sprawiły, że postanowił odpowiedzieć na zaproszenie biurka i zaczął pisać. Pisanie listu do osób, których nie zna wydał się idiotycznym pomysłem. Fikcją, jak Święty Mikołaj czy Wróżka Zębuszka. Jednak usiadł nad pustą kartką, chwycił pióro i poczuł jak zasypia. Gdy się obudził, przetarł oczy ze zdumienia, ponieważ zobaczył przed sobą dwa zaadresowane listy. Kolejnego dnia czekał przed klatką na starca, który się nie pojawiał. Gdy szedł w kierunku mieszkania zauważył go w tym samym miejscu co zawsze, przy skrzynce na listy. Z przerażeniem powiedział, że nie wie jak, ale napisał te listy. Starzec powiedział, że nigdy nie należy wyrastać z marzeń i wiary w magię. Poprosił Kubę o jeszcze jedną przysługę, o wysłanie listów oraz zaniesienie kilku kwiatów na grób jego żony. Kuba zgodził się bez wahania. 

Kupił znaczki na poczcie, wrzucił listy do skrzynki, dziwiąc się, że ktoś to jeszcze robi, po czym w pobliskiej kwiaciarni kupił drobny bukiet kwiatów. Podążając wedle instrukcji, które dostał od starca, by znaleźć grobowiec, przemierzał kolejne alejki, imiona i nazwiska. Zobaczył, że na miejscu gdzie miał znajdować się grób żony  widnieje napis „Aldona i Henryk Zdolscy”. Przysiadł na ławce czytając raz jeszcze karteczkę z instrukcjami czy się nie pomylił. Nagle poczuł falę ciepła oraz zauważył jak dosiada się do niego znany mu dobrze starzec. Starszy pan poinformował go, że dobrze trafił, wszystko się zgadza i poprosił Kubę, żeby nie krzyczał, bo nie wypada dorosłemu. Wyjaśnił mu, że tuła się po tym świecie, ponieważ zatrzymały go tutaj sprawy, które musiały zostać dokończone. Powiedział mu, że są podobni. Henryk też dokonał złych wyborów odrzucając bliskich. Z czasem dystans się powiększał, a to rodziło spory i zerwane więzi. Nie mógł odejść bez słów do bliskich, których zawiódł. Nie mógł też powierzyć tego byle komu. Potrzebował kogoś, kto jeszcze, jak stwierdził ,„nie jest stracony”. Henryk podziękował za wykonanie zadania i że może udać się teraz w spokoju do lepszego świata w oczekiwaniu na bliskich, którzy jak wierzy przebaczą mu czytając listy. Przekazał też, że żałuje, że zostawił po sobie tylko zardzewiałe marzenia, których nikt nie miał okazji zobaczyć. Wraz z wiatrem zniknęło ciepło i kompan Kuby.

Czy był to zły sen po mocnym kacu czy też było to prawdą, ciężko powiedzieć. Na pewno było to jak zimny prysznic dla Kuby. W ten weekend nie było już imprezy, a telefon do rodziny i wyjazd w rodzinne strony, urlop i odpoczynek, którego potrzebował. Wrócił do wielkiego miasta, lecz z postawieniem, że więzy rodzinne nie zostaną zerwane, a marzenia nie zardzewieją. Biurko już nigdy nie stało się szafą, a notatnik piętrzył się od pomysłów.